niedziela, 29 września 2013

Rozdział 8: Hey. I'm Harry.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - mruknęłam sfrustrowana.
- Nie marudź, wszystko jest już ustalone. - odpowiedziała Alex, powodując ściśnięcie w moim żołądku.
- Alex, ja.. - nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, gdyż usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. Rzuciłam telefonem o podłogę i złapałam się zdenerwowana za włosy. Co teraz pomyśli Justin? Tak jakby dałam mu do zrozumienia, że mi się podoba, a teraz umawiam się z innym? To przecież chore.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku cała zdenerwowana i po kilku minutach odpłynęłam do krainy snów.

***

Za 30 minut przyjeżdża po mnie Alex, a ja nie jestem nawet ubrana. Świetnie.
Pośpiesznie podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne rurki i czerwoną obcisłą bluzkę. Do tego postanowiłam ubrać czerwone botki na obcasie i moją złotą bransoletkę, którą dostałam od mamy na szesnaste urodziny. Była to najcenniejsza pamiątka jaka mi po niej została.
Stanęłam naprzeciwko lusterka i przejechałam po rzęsach maskarą. Pomalowałam usta szminką i nałożyłam na policzki trochę różu. Nie wiem po co w ogóle to robię, może tylko dlatego, żeby Alex była zadowolona. Wiem, że bardzo chce, żebym poszła na tą "randkę" - nie wiem nawet jak to nazwać.
- Aria, ktoś do ciebie. - krzyknął mój brat z dołu. Wzięłam w rękę moją czarną kopertówkę i wyszłam ze swojego pokoju. Kiedy już byłam w kuchni, ujrzałam Louis'a rozmawiającego z Alex. Dziwnym trafem nie pozabijali się.
- Wyglądasz ślicznie. - pisnęła dziewczyna, obejmując mnie swoimi drobnymi ramionami.
- Dziękuje. - mruknęłam skrępowana i spojrzałam na Louis'a, który przyglądał mi się pytająco.
- Nie mówiłaś, że wychodzisz. - zaczął poważnie.
- Wiem, przepraszam. Ja po prostu.. - próbowałam znaleźć jakąś dobrą wymówkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- To moja wina. Ja ją do tego zmusiłam. - wtrąciła się Alex, tym samym ratując mi tyłek. Podziękowałam jej w myślach.
- Okey. Ale masz jej pilnować, to jeszcze dziecko. - zaśmiał się, na co przewróciłam oczami.
- Nie jesteś śmieszny. - parsknęłam, poprawiając włosy.
- My już musimy wyjść. Trzymaj się Lou. - powiedziała Alex i razem ruszyłyśmy w stronę drzwi.
- Miłej zabawy dziewczyny. - odpowiedział, kiedy już znikałyśmy na drzwiami.
Wsiadłam do samochodu, po tym jak zrobiła to Alex i rozsiadłam się wygodnie na siedzeniu. Może ten wieczór nie będzie taki straszny. Może polubię tego chłopaka. Ciągle byłam negatywnie nastawiona na to spotkanie, ale może mi się spodoba. Może to był jednak dobry pomysł. Z zamyśleń wyrwała mnie głośna muzyka, która rozbrzmiewała w samochodzie.
- Znam to. - przyznałam z uśmiechem na ustach, kiedy Alex zaczęła śpiewać. Po kilku sekundach dołączyłam do niej:

" There's always gonna be another mountain
I'm always gonna wanna make it move
Always gonna be an uphill battle,
Sometimes I'm gonna have to lose,
Ain't about how fast I get there,
Ain't about what's waiting on the other side
It's the climb"

Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, kiedy w końcu piosenka się skończyła.
- Uwielbiam to. - mruknęła Alex przez śmiech.
- Ja też. - powiedziałam, uśmiechając się jak jakaś idiotka. Ta część drogi znacznie poprawiła mi humor.
- Jesteśmy na miejscu, tylko muszę gdzieś zaparkować. - stwierdziła rozglądając się za wolnym miejscem na parkingu.
- Jak tu ładnie. - wyjrzałam przez okno, a różnokolorowe lampki rozświetliły moje oczy. Wszystko było zorganizowane na dworze, wyglądało to trochę jak jakiś bal. Jedyną różnicą było to, że każdy ubrany był swobodnie, a nie w długie suknie. Kiedy Alex w końcu zaparkowała, wysiadłam z auta i czekałam aż kuzynka dołączy do mnie.
- Stresujesz się? - zapytała trzymając mnie za rękę.
- Trochę. - skłamałam. Tak naprawdę to bałam się tego spotkanie. Mój żołądek ściskał się w bólu, przez co miałam ochotę wymiotować.
- Nie wyglądasz najlepiej. Wszystko okey? - zapytała znowu, patrząc na mnie zmartwiona.
- Tak, jest okey. - mruknęłam i ścisnęłam mocniej jej dłoń.
- Chodźmy. - rzuciła ciągnąc mnie za rękę w stronę "wejścia". Rozejrzałam się uważnie, mierząc wzrokiem pary przechodzące koło nas. Czułam jakbym nie pasowała do tego miejsca.
- Hej. Jestem Harry. - powiedział chłopak stojący przed mną. Dopiero w tej chwili zobaczyłam, że Alex gdzieś sobie poszła, zostawiając mnie samą. Znów spojrzałam na chłopaka, był dobrze zbudowany. Miał zielone oczy i brązowe loki. Zdałam sobie sprawę, że to z nim umówiła mnie kuzynka.
- Miło cię poznać, jestem Aria. - odpowiedziałam, wystawiając dłoń w jego kierunku.
- Dużo o tobie słyszałem, ale nie sądziłem, że możesz być jeszcze piękniejsza, niż mówiła mi Alex. - zarumieniłam się na jego komplement i na chwilę odwróciłam wzrok. W tym samym czasie dostrzegłam znaną mi postać. Sądziłam, że to mi się przewidziało, ale kiedy chłopak także spojrzał na mnie, zamarłam. Jego miodowe tęczówki wypalały dziury w Harry'm, powodując u mnie poczucie winny.
- Justin. - mruknęłam wystraszona, kiedy chłopak zmierzał w naszą stronę.


______________________________________

Sądzicie, że Justin coś namiesza?
Dziękuje za wasze komentarze i wejścia na bloga. Nie miałam niestety czasu, żeby szybciej napisać rozdział, za co was przepraszam.
Do następnego x

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 7: I would recommend for the future, shawty.

- Umm.. chyba powinniśmy już wracać. - mruknęłam, odwracając głowę.
- Masz rację. - powiedział chłopak, po czym pomógł mi wstać.
Podeszliśmy do samochodu i razem zajęliśmy miejsca na przodzie. Spojrzałam na Justina. W jego oczach można było dostrzec smutek, zawiedzenie, rozczarowanie.. i ból? Czy tak bardzo zabolało go moje odrzucenie?
- Justin.. - szepnęłam, przygryzając wargę.
- Tak? - zapytał, mocno trzymając kierownicę.
- Przepraszam. - mruknęłam, spuszczając głowę.
- Za co? - zapytał zaskoczony.
- Za to, że cię rozczarowałam. - przyznałam, a moje oczy momentalnie się zaszkliły.
- Nie rozczarowałaś. To ja zachowałem się głupio, nie potrzebnie robiłem sobie nadzieję. Jak mogłem myśleć, że ty chciałabyś mnie pocałować. - pokręcił głową i cicho westchnął. Oparłam głowę o szybę i zaczęłam wpatrywać się w ciemną przestrzeń.
- Chciałam cię pocałować. - odezwałam się po minucie ciszy.
- To czemu tego nie zrobiłaś? - zapytał, przeczesując dłonią swoje włosy.
- Bo nie mogłam. - mruknęłam, cicho wzdychając. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Żadne z nas nie miało odwagi się nawet odezwać. Po kilku minutach byliśmy już koło mojego domu.
- Dziękuje za ten wieczór. - powiedziałam, lekko się uśmiechając. Chciałam rozluźnić napięcie.
- Polecam się na przyszłość, shawty. - puścił mi oczko, przez co na moich policzkach zagościły rumieńce.
- To kiedy wybieramy się na ten biwak? - zapytałam, kiedy już wysiedliśmy z auta. Razem zaczęliśmy się śmiać.
- Jeszcze się umówimy. Ale chyba nie chcesz jechać tylko ze mną.. przecież mnie nie znasz. - przymrużył oczy, w oczekiwaniu na moją reakcję. To wyglądało dziwnie.
- Znam cię lepiej, niż ci się wydaje. - mruknęłam uwodzicielsko, po czym ruszyłam w stronę drzwi. Czułam na sobie spojrzenie Justina. Niech wie, kto tu rządzi.
- I vice versa. - krzyknął za mną. Uśmiechnęłam się, wchodząc do środka. Nikogo nie ujrzałam w salonie, więc szybko pobiegłam po schodach na górę. Weszłam do swojego pokoju i ściągnęłam ubrania, które miałam na sobie. Przebrałam się w czarne legginsy i białą, luźną bluzkę. Położyłam się na łóżku i zaczęłam uśmiechać się do sufitu. Ten wieczór był idealny.. no może pomijając tą część z pocałunkiem. Poza tym wszystko było doskonałe. Uwielbiam rozmawiać z Justinem. Uwielbiam jego głos. Uwielbiam w nim wszystko. Jest chłopakiem, o którym marzy każda dziewczyna, a on akurat chciał pocałować mnie. Mnie, idiotkę, która nawet nie potrafi poradzić sobie ze swoimi problemami. Jestem genialna. Wyczujcie sarkazm.
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu. Rzuciłam się na swoją komórkę myśląc, że to Justin, ale kiedy na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Alex, mój entuzjazm opadł.
- Hej Kicia. - usłyszałam jej piskliwy głos. Jak zwykle była w dobrym humorze.
- Hej. Coś się stało? - zapytałam, poprawiając się na łóżku.
- Czy mogę do ciebie tylko dzwonić, kiedy coś się stanie? - zaśmiała się, przez co przewróciłam oczami. - Mam dla ciebie propozycję. - dodała, powodując, że po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Jaką? - zapytałam z wyczuwalnym strachem w głosie.
- Chce cię poznać z pewnym chłopakiem. Zobaczysz, spodoba ci się. - zamarłam, kiedy uświadomiłam sobie, co ona do mnie powiedziała. To było na żarty, prawda?
- Co? Jakim chłopakiem?! - prawie, że wrzasnęłam do telefonu.
- Nie znasz go. - mruknęła. - Ale na pewno ci się spodoba. Jest świetny. - znowu się zaśmiała, irytując mnie jeszcze bardziej. Czy ona nie rozumie, że nie mam ochoty na randki? Nie jestem na to gotowa.


____________________________________________

Tak bardzo Was przepraszam. Zaczęła się szkoła, dużo nauki i mniej czasu na wszystko. Przez to nie miałam nawet, kiedy napisać rozdziału. I na dodatek zero pomysłów o czym mógłby być.. obiecuje, że w następnym zacznie coś się dziać. Przepraszam jeszcze raz. Myślę, że zrozumiecie :c


CZYTASZ=KOMENTUJESZ



sobota, 7 września 2013

Rozdział 6: Trying to pretend to be offended.

- Gdzie byłaś? - zapytał mój brat, kiedy tylko otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
- No przecież mówiłam ci, że idę na spacer. - odparłam, ściągając buty.
- Tak długo? I co jeszcze podczas deszczu? - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Czy jest coś, o czym nie wiem? - przewróciłam oczami.
- Spotkałam się z Alex. - odpowiedziałam, przeczesując dłonią mokre włosy.
- Tak, jasne. - zaśmiał się głośno.
- Idiota. - mruknęłam i ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Weszłam do środka i ściągnęłam mokre ubrania. Zdążyłam trochę zmoknąć, przed tym jak spotkałam Justina. Włożyłam na siebie białą bokserkę i zwykle leginsy. Do tego zarzuciłam długi, wełniany sweter. Włosy upięłam w wysokiego kucyka. Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy i wyszukałam w kontaktach numer Justina. Dał mi go dzisiaj, żebyśmy mogli dogadać się w sprawie spotkania. Zaczynałam go lubić, serio. To jemu zaufałam i nie żałuje tego. Rozmowa z nim pomogła mi. Poczułam, że muszę żyć, że jednak jestem potrzeba na tym świecie. Chociażby dla tego, że moja rodzina mnie potrzebuje. Wcześniej tego nie dostrzegałam, ale dzięki niemu to się zmieniło. Jest inny niż wszyscy.. wyjątkowy. I to właśnie mnie do niego przekonuje.

Od Aria do Justina:
O której się jutro spotykamy? :)

Nie wiedziałam co mogłabym mu napisać. Chyba najlepszym tematem było jutrzejsze spotkanie. Okręcałam komórkę w dłoni, czekając na wiadomość od Justina. Ucieszyłam się słysząc moją ulubioną piosenkę, która zaczęła wydobywać się z telefonu.

Od Justin do Aria:
A może spotkamy się jeszcze dzisiaj? Mam dla ciebie niespodziankę.

Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy, kiedy przeczytałam sms'a.

Od Aria do Justina:
Jasne. Nie mogę się doczekać. 

Odłożyłam telefon na szafkę i zeszłam z powrotem na dół. W salonie dostrzegłam Louisa leżącego na kanapie, który oglądał telewizję. Przewróciłam tylko oczami i poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Wyjęłam z lodówki jogurt i niezauważalna poszłam na górę. Nie jadłam nic od kilku dni. Nie byłam głodna, bo przyzwyczaiłam się do głodzenia siebie, ale chciałam zmienić coś w sobie, więc musiałam od czegoś zacząć. A to chyba była pierwsza podstawowa rzecz, którą musiałam zrobić, żeby zmienić codzienność.
Usiadłam na łóżku i powoli zaczęłam jeść. Znowu sięgnęłam po telefon, w celu odczytania wiadomości.

Od Justin do Aria:
Do zobaczenia za godzinę, shawty. 

Za godzinę? On żartował, prawda? Przecież ja nic nie zrobię ze sobą w godzinę.. chociaż w sumie, co miałam robić? Nawet nie wiedziałam gdzie idziemy. Może pójdę tak jak teraz? Wstałam z łóżka i podeszłam do lusterka. Przejrzałam się w nim i przeczesałam szczotką swoje włosy, wciąż związane w kucyka. Nałożyłam na rzęsy odrobinę tuszu, nigdy tego nie robię, no chyba, że na specjalne okazję. Nie wiem, czy to była specjalna okazja, ale chciałam wyglądać dość dobrze. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej air max'y, które od razu włożyłam na swoje nogi. Zdjęłam sweter i zarzuciłam na siebie dużą bluzę z nike. Byłam gotowa, więc postanowiłam wyjść szybciej z domu, żeby Justin nie musiał po mnie przychodzić. Nie chciałam, żeby Louis go zobaczył. Był przewrażliwiony na temat moich chłopaków. Justin nim nie był, ale on nie widzi różnicy pomiędzy "chłopak", a "kolega".
- Gdzieś się znowu wybierasz? - zapytał, wciąż wpatrując się w telewizor.
- Alex mnie zaprosiła do siebie na noc. - skłamałam. Zacisnęłam usta w cienką linię, czekając aż kupi moje kłamstwo.
- Czemu musisz akurat spotykać się z Alex? - przewrócił oczami i spojrzał na mnie. Kupił to.
- To, że ty jej nie lubisz, nie zmienia faktu, że jest naszą kuzynką. - odpowiedziałam, uśmiechając się do niego złośliwie.
- Lepiej już idź, bo serio zaczynasz mnie wkurzać. - zaśmiałam się z satysfakcją i ruszyłam w stronę drzwi. Wzięłam zapasowy kluczyk w razie czego i wyszłam na zewnątrz. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz, przez co poczułam nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Wyszłam za furtkę i rozejrzałam się po ulicy. Usłyszałam za sobą dźwięk wyłączanego silnika.
- Witaj piękna. - usłyszałam głos Justina. Na mojej twarzy pewnie pojawiły się wielkie rumieńce, ale na szczęście było ciemno, więc nie mógł tego zobaczyć.
- Hej. - mruknęłam, wsiadając do samochodu. - To gdzie jedziemy? - zapytałam z uśmiechem.
- Nie mogę ci powiedzieć, to niespodzianka. - wiedziałam, że tak powie, ale nie dawałam za wygraną.
- To może jakaś podpowiedź? - spojrzałam na niego z nadzieją. Pokręcił głową i zaczął się śmiać.
- Nie powiem ci. - powiedział, kątem oka spoglądając na mnie. Jechaliśmy kilka minut w ciszy, kiedy nagle wpadłam na pomysł.
Założyłam ręce na klatce piersiowej i wydęłam dolną wargę. - Co robisz? - zapytał, nadal się śmiejąc.
- Próbuje udawać obrażoną. - odparłam.
- Już nie musisz, bo jesteśmy na miejscu. - przyznał, wysiadając z auta. Podszedł do drzwi z mojej strony i je otworzył. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, a kiedy ją złapałam, pomógł mi wysiąść. Rozejrzałam się po okolicy, nie mogąc nadziwić się widokami.
- Co to za miejsce? - zapytałam, idiotycznie się uśmiechając.
- Nie podoba ci się? - mruknął Justin, patrząc na mnie.
- Tu jest pięknie. - przyznałam, przez co się zaśmiał.
- Kiedyś z rodzicami przyjeżdżaliśmy tu często w weekendy. - powiedział, przygryzając wargę. - Rozbijaliśmy tu zawszę namiot. - dodał.
- Może też kiedyś przyjedziemy tu na biwak? - zaproponowałam, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od tego pięknego miejsca.
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie. - Ale wtedy popływamy w jeziorze. - dodał, przez co spojrzałam na niego zmieszana.
- Jest jeden, mały problem. - mruknęłam.
- Jaki? - zapytał z niepokojem Justin.
- Ja nie umiem pływać. - odpowiedziałam, głośno się śmiejąc.
- Boże, myślałem, że coś się stało. Nigdy więcej mnie tak nie strasz. - popatrzył na mnie wzrokiem w stylu 'martwiłem-się'. To było słodkie.
- Przepraszam. Ale wydaje mi się, że to też jest problem. Bo niby jak ja będę pływać? - zapytałam, wciąż się uśmiechając. Dość często się przy nim uśmiecham.. dziwne.
- Nauczę cię. Jestem świetnym pływakiem. - przyznał, poprawiając swoje idealne włosy.
- Nie wątpię. - zachichotałam cicho. Justin złapał moją dłoń i razem usiedliśmy na małej, drewnianej ławeczce. Chłopak zaczął uważne mi się przyglądać.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - zapytałam z uśmiechem. Co on ze mną robi..
- Jesteś taka piękna. - moje policzki nabrały koloru czerwieni, przez co schowałam twarz w dłoniach.
- Nie kłam. - mruknęłam zawstydzona.
- Nie kłamie. Naprawdę jesteś piękna. - powiedział, przybliżając się bliżej mnie.
- W takim razie dziękuje. - spojrzałam na niego, a mój wzrok utkwił na jego ustach. Zamarłam kiedy jego twarz zaczęły znajdować się coraz bliżej mojej. Czy on chce mnie pocałować?


__________________________________________


Przepraszam, że rozdział tak późno. Nic szczególnego się w nim nie dzieje, ale już można wyczuć jakąś chemię pomiędzy Justinem, a Arią. Dziękuje za komentarze, jesteście mega kochani 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 5: I thought you were joking.

- Cześć Aria. Dawno się nie widzieliśmy. - chłopak uśmiechnął się do mnie złośliwie, powodując, że przypomniałam sobie, dlaczego go tak nienawidzę.
- Co ty tu robisz?! - syknęłam mrużąc przy tym oczy, przez co chłopak się zaśmiał.
- Mieszkam tu. - jego śmiech był coraz głośniejszy. Powoli wyprowadzał mnie z równowagi. - Właściwe pytanie brzmi, co ty tu robisz? Czyżbyś się stęskniła? - zapytał sarkastycznie. Chętnie bym go zabiła, serio.
- W twoich snach. - warknęłam, zaciskając swoje małe piąstki.
- Sorry Jason, ale śpieszymy się. - mruknęła Alex, ciągnąc mnie za rękę. Dziękowałam jej w myślach, że mnie stamtąd zabrała. Jason był kiedyś moim chłopakiem. Teraz wydaje mi się to śmieszne, że z nim byłam. Znienawidziłam go w dniu, w którym zdradził mnie z jakąś dziwką zaraz po śmierci mojej mamy i powiedział, że kariera jest ważniejsza ode mnie. I, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Pff.. sądził, że zostanie sławnym sportowcem, a teraz chuj mieszka w internecie i dalej się kształci, po tym jak wywalili go z drużyny. Tak mi przykro. Wyczujcie ten sarkazm :)
- Wszystko okey? - zapytała kuzynka, kiedy jechaliśmy już windą na piętro, w którym znajdował się pokój Hanny.
- Chyba. - odpowiedziałam niepewnie. Wtedy winda się otworzyła i razem wyszłyśmy na wielki korytarz. Podeszłyśmy do drzwi z numerem "32".
- To tutaj. - wskazała ręką Alex i cicho zapukała. Czekałyśmy chwilę przed drzwiami, aż w końcu otworzył się i ujrzałyśmy blondynkę, która szeroko się do nas uśmiechała.
- Cześć kochane. - mocno nas objęła i zaprosiła do środka. Jej pokój był mały.. nawet bardzo. Znajdowało się w nim jednoosobowe łóżko, kilka krzeseł ze stolikiem, telewizor i szafa. W sumie to nie spodziewałam się jakiś luksusów, przecież to internat, a nie jakiś "dom bogaczów".
- Możemy teraz porozmawiać? - zapytałam, przez co obie dziewczyny spojrzały na mnie. Skinęły w tym samym czasie głowami i czekały, aż zacznę mówić. - Mój brat się wprowadza do naszego domu. - mruknęłam, dziwnie wykrzywiając usta.
- Loius? - Alex zapytała zmieszana. Nigdy za nim nie przepadała. Wcale się jej nie dziwie, zawszę był dla niej chamski.
- Tak. - westchnęłam cicho. - I mam do was prośbę. - mruknęłam, złączając usta w cienką linię.
- Jaką? - zapytała z uśmiechem na ustach Hanna. Nie znała mojego brata, więc nie wydawała się tym przejmować.
- Chciałabym, żebyście przez jakiś czas zamieszkały u mnie. Będzie mi raźniej z wami. Nie mam teraz praktycznie nikogo. - spojrzałam na swoje dłonie i przymknęłam na chwilę powieki.
- Ja bym mogła, ale tylko do końca wakacji. Później szkoła.. - powiedziała smutno Hanna, a uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Pisnęłam podekscytowana i spojrzałam z nadzieją na Alex.
- Na mnie nie patrz. - burknęła. - Lou mnie nienawidzi. - dodała i przewróciła znudzona oczami.
- Chociaż będziecie mięli szansę odbudować relację. Proszę. - wydęłam dolną wargę. - Zgódź się! - dodałam po chwili, słysząc jej głośne westchnięcie.
- Okey. - mruknęła z wyczuwalną irytacją. - Ale, jak Louis mnie zabije, to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina. - powiedziała, przez co Hanna i ja wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Nie przesadzaj. - powiedziałam i poprawiłam się na krześle, na którym właśnie siedziałam.

***

Szłam szybko chodnikiem, modląc się, żeby nie zmoknąć. Pogoda bardzo się zepsuła, zaczynało kropić, a do mojego domu były jeszcze 3km. Schowałam ręce do kieszeń w bluzie, w celu ogrzania ich. Zaczęłam biec, kiedy krople deszczu spadały prosto na moją głowę. Niebo robiło się coraz bardziej pochmurne. Żałowałam, że jednak nie dałam odwieźć się Alex. Teraz przynajmniej byłabym sucha. Niechcący biegnąc nie zauważyłam jadącego samochodu, który ledwo co zahamował przede mną. Modliłam się, żeby ten dzień jak najszybciej się skończył. Zamknęłam oczy, aby nie widzieć wkurzonego kierowcy.
- Aria? - zapytał chłopak, który właśnie wyszedł z auta.
- Justin? - wydusiłam zaskoczona. To dziwne, że w taki sposób znów się zobaczyliśmy.
- Następnym razem uważaj. - powiedział, kiwając zawiedziony głową.
- Przepraszam. - mruknęłam. - Nie widziałam twojego samochodu. Pada deszcz, jedyne o czym teraz marzę to powrót do domu. - przyznałam, wycierając krople wody z mojej twarzy.
- Podwiozę cię. - odparł i ruszył w stronę drzwi od strony kierowcy.
- Nie, nie chce sprawiać ci problemu. - mruknęłam, lekko się uśmiechając. - Jeszcze nie podziękowałam ci za ostatnią noc.
- Nie masz za co dziękować. Chciałem po prostu ci pomóc. A teraz wsiadaj do auta, jesteś cała mokra. - przyznał, wsiadając do środka. Zrobiłam to co on i już po chwili znaleźliśmy się na ruchliwej ulicy.
- Czemu wracałaś sama do domu? - zapytał, jakby go to interesowało.
- Umm.. wracałam od koleżanki. - przyznałam, bawiąc się swoimi mokrymi włosami.
- Mówiłem, że się jeszcze spotkamy. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Cicho zachichotałam i spojrzałam na niego przelotnie.
- Myślałam, że żartowałeś. - odwzajemniłam uśmiech.
- Ja nigdy nie żartuje, kochanie. - spojrzał na mnie i puścił mi oczko. To wyglądało dziwnie, ale przy tym cholernie seksownie. I to jak mnie nazwał... koniec. Przestaje o tym myśleć. Jestem głupia.
- Co powiedziałabyś, jak zaprosiłbym cię jutro na kawę? - zapytał, śmiejąc się głupkowato.
- Chętnie bym poszła. - przyznałam, opierając głowę o szybę.
- Serio? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tak. Co w tym dziwnego? -  przymrużyłam pytająco oczy.
- Nie, nic. Po prostu.. - zaczął niepewnie. - zresztą nieważne. - dodał, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy.
- No co? - mruknęłam ciekawa. - Powiedź mi.
- Nie chce cię zranić. - zacisnął usta w cienką linię.
- Nie zranisz, obiecuje. - podniosłam się lekko i zaczęłam uważnie mu się przyglądać.
- Po ostatniej rozmowie myślałem, że nie lubisz wychodzić z domu. Powiedziałaś, że jeszcze nie pogodziłaś się ze śmiercią swojej mamy. - westchnął cicho.
- Nie mogę wiecznie siedzieć w domu. - przyznałam, przygryzając dolną wargę. - Muszę się trochę odstresować. - dodałam, spuszczając wzrok. Tak naprawdę to chciałabym lepiej poznać Justina. On jest bardzo do mnie podobny. Sądzę, że mógłby mi pomóc.


_________________________________

Dodaje rozdział na koniec wakacji! A tak w ogóle to powodzenia jutro w szkole. Mam do was prośbę, jeżeli przeczytacie rozdział, to zostawcie chociaż jeden, mały komentarz. Dziękuje, kocham was.